Astheria – Astheria
Pierwszy raz z Astherią zetknęłam się w zeszłym miesiącu, i przyznaję szczerze, że spodobało mi się to rockowe granie. Jest przyjemne, lekkie, nienachalne i co najważniejsze nie wymuszone. Czuć, że chłopaki czerpią z tego radość.
Grupa w zeszłym roku wydała swój debiutancki album, który nosi ten sam tytuł co nazwa zespołu. Jest to 40 minut przyjemnego hałasu. Ale czy każdemu spodoba się taki hałas? Najlepiej ocenić to samemu.
Utwór otwierający album, „For Blood”, skojarzył mi się z zespołem Tiamat, głównie przez wokal, musiałam więc sprawdzić czy nie pomyliłam płyt w odtwarzaczu. „For Blood” jest utworem bardzo melodyjnym, i może odrobinę mrocznym, ale zespół sam przyznaje, że gra muzykę w klimatach dark rockowych. Bardzo dobre rozpoczęcie płyty, a im dalej tym lepiej. Przy „Saving Schizophrenia” ciężko jest mi usiedzieć w bezruchu. Gitary porywają, a może nawet i unoszą do chmur, bo „Clouds” to kolejny utwór na albumie. To zabawa rocka z elektroniką, której miło się słucha. Kluczem jest tu odpowiednie wyważenie stylów. Nie protestowałabym słysząc to w radiu. Z chmur musimy jednak spaść w ogień. Niech was nie zmyli początek „Fire!”, później jest gorąco, a to za sprawą demonicznego growlu. Kolejnym utworem jest przebojowy „Lost it All”. Po nim możemy na chwilę zwolnić w „The Barrier”. Za to mocniejsze uderzenie czeka na nas w „In This Living Hell”. Jest to kawałek który kipi buntem i gniewem. Ostatni utwór na albumie, „As a Raven” podobnie jak pozostałe jest melodyjny, a jego refren od razu zapada w pamięć. Jest tajemniczy i mroczny, o co zadbały w nim partie growlu.
Moim zdaniem Astheria zaliczyła udany debiut.
Utwory:
01. For Blood
02. Saving Schizophrenia
03. Clouds
04. Fire!
05. Lost It All
06. The Barrier
07. In This Living Hell
08. As a Raven