Crippled Black Phoenix – Banefyre
Dwa lata po świetnej płycie Ellengæst, zespół Crippled Black Phoenix wydał kolejny album studyjny o nazwie Banefyre. To już dwunasty album zespołu od czasu jego powstania w 2004 roku.
Crippled Black Phoenix Banefyre – recenzja
Banefyre jest albumem, który momentami wprawia w niepokój, ale także wprowadza w przyjemny nastrój i powoduje dreszcze na całym ciele. Muzyka jest apokaliptyczna, ale i urzekająca, zabiera nas w długą i fascynującą podróż po różnych stylach muzycznych. To kalejdoskop skojarzeń i wspomnień uchwyconych w czasie. Zespół zawsze komponował mroczne i depresyjne albumy, ale to Banefyre podnosi możliwości grupy na nowy poziom, zachwycając swoją kompozycją, aranżacją, pomysłowością i atmosferą.
Rozpoczęcie płyty to utwór Incantation For The Different i muszę przyznać, że jest to dość przeciętne intro. Jednak, aby w pełni przesłuchać album, konieczne jest przejście przez ten etap. Monolog odnosi się do procesów czarownic z Salem, krytykuje Steve’a Jobsa i wypowiada się w imieniu Elijaha McClaina, który został zabity w areszcie policyjnym w 2019 roku w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, jasno wskazane jest, że warstwa tekstowa płyty będzie poruszać kwestie niesprawiedliwości społecznych, lęków i uprzedzeń, niszczenia przyrody i zabijania zwierząt. Crippled Black Phoenix ostrzegają nas, że dzieje się źle w świecie.
Po wstępie mamy przejście do Wyches and Basterdz, który nawiązuje do procesów sądowych nad niewinnymi kobietami w Salem. Muzycznie utwór oscyluje pomiędzy melancholią a ognistą ekspresją, które mają podkreślić chwiejność ludzkości. Z kolei Ghostland to nawiedzony, niemal hipnotyczny numer, którego muzyka opiera się na powtarzającej się pieśni. Słuchając go, można odnieść wrażenie, że uczestniczymy w jakimś rytualnym obrządku.
Kolejny utwór, The Reckoning, to bardzo energiczna kompozycja, w której słychać wyraźne wpływy nowej fali. W podobnym tonie, chociaż nieco spokojniejszym, utrzymany jest Bonefire, z ciepłym wokalem i solówką gitary. A Rose of Jericho to prawdziwa perełka. Na początku mamy nastrojową atmosferę, która z biegiem czasu przechodzi w postrockowe klimaty. W ciągu 13 minut można usłyszeć trąbkę, a niesamowity wokal dodaje epickości. Blackout77 składa się głównie z mówionych relacji radiowych opisujących „zaciemnienie” Nowego Jorku w 1977 roku. Kompozycja ma przestrzenny, złowrogi klimat postapokaliptycznej science-fiction, z hymnowym refrenem. Przyjemna postrockowa gitara oraz intrygujący głos wokalistki rozpoczynają ponad dziesięciominutowe Down the Rabbit Hole. Z czasem muzyka przechodzi w bajecznie gotyckie dźwięki oraz wyraźne metalowe riffy. Wokalistka miażdży swoim potężnym śpiewem, aby w końcu uspokoić i zaśpiewać, że „wszystko będzie dobrze”.
Mimo złowieszczych odgłosów wron na początku, Everything Is Beautiful But Us zaskakuje ciepłymi i zapadającymi w pamięć liniami melodycznymi, które są jak oaza na pustyni straconej nadziei. W kolejnym utworze, The Pilgrim, na początku gitary tworzą pewien krajobraz dźwiękowy, a wokalista ogłasza jako pielgrzym, że w końcu „znalazł małą iskierkę nadziei”. Utwór kończy się lawiną psychodelicznych solówek gitarowych i uderzeń perkusji o mocy rwącej rzeki. Z kolei I’m OK, Just Not Alright rozpoczyna się płaczem i balansuje między ospałym postrockowym spokojem a pełnym energii psychodelicznym chaosem.
Utwór The Scene Is a False Prophet jest niewątpliwie najdłuższym i jednym z najbardziej złożonych utworów na płycie. To wielowątkowe i bogato zaaranżowane małe arcydzieło, które porusza najgłębsze zakamarki duszy i wzbudza wiele emocji. W ciągu 15 minut muzyka prowadzi przez krainę mroku i rozpaczy, ale mimo to pozostawia nutkę optymizmu. Pierwsza połowa utworu rozwija się powoli i melancholijnie, z kilkoma niesamowitymi dźwiękami w tle, które dodają mu głębi. Druga część utworu jest bardziej energetyczna i pełna dynamicznych zwrotów akcji, które są znakomicie wykonane. Album kończy się bonusowym utworem No Regrets, który stanowi nieco odrębny element w porównaniu z resztą płyty. To żywiołowy kawałek, mieszanka punk rocka i black metalu.
Najnowszy album zespółu Crippled Black Phoenix to zbiór bardzo udanych kompozycji, które wciągają i nie pozwalają na chwile znużenia. Mimo niemalże dwugodzinnego czasu trwania płyty, muzyka jest tak interesująca i różnorodna, że słuchacz zaciekawiony czeka na każdy kolejny utwór. Banefyre może być trudne w odbiorze, podobnie jak ich poprzednie dokonania. Zachęcam każdego zainteresowanego do przesłuchania albumu.
Lista utworów:
1. Intro/Incantation For the Different
2. Wyches and Basterdz
3. Ghostland
4. The Reckoning
5. Bonefire
6. Rose of Jericho
7. Blackout77
8. Down the Rabbit Hole
9. Everything Is Beautiful But Us
10. The Pilgrim
11. I’m OK, Just Not Alright
12. The Scene Is A False Prophet
13. No Regrets