Muzyczne podsumowanie 2019
Rok 2019 był rokiem wielu ciekawych odkryć jeśli chodzi o artystów i zespoły. Był to również rok wspaniałych albumów zespołów już znanych, oraz niezapomnianych wydarzeń muzycznych. Ciężko jest zliczyć wszystko co przewinęło się przez słuchawki, przedstawię więc to co najbardziej zapadło mi w pamięć.
Amarok – The Storm
Amarok jaki jest każdy wie, a ta płyta tylko potwierdza, że Michał Wojtas potrafi z instrumentów wydobyć dźwięki, które potrafią oczarować na dłużej. Piszę o dźwiękach, ponieważ na albumie znajduje się tylko jeden utwór wokalny, i to na samym końcu. Słuchacza czeka więc ambientowa uczta, oby posmakowała.
Ioanna Gika – Thalessa
Na ten album trafiłam całkowicie przypadkiem. Pojawił się w jakimś zestawieniu. Jednak nie ważne jak go odkryłam ważne, że od jego dźwięków ciężko jest się oderwać. Ulotne melodie połączone delikatnym kobiecym głosem sprawiają, że płyta wydaje się być stanowczo za krótka. Jeśli lubicie mroczne klimaty od Chelsea Wolfe, to to również przypadnie Wam do gustu.
Lebowski – Galactica
Lebowski ponownie oczarował art rockiem w swoim wykonaniu. Galactica to równie świetny album co wydany dziewięć lat temu Cinematic wówczas tak świeży i nietypowy. Ponownie można odczuć, że słuchamy muzyki filmowej, która sama nasuwa nam obrazy przed oczy. Pytaniem jest czy na kolejny album również będziemy czekać prawie dekadę?
Lion Shepherd – III
Jak wskazuje tytuł mamy do czynienia z trzecim już albumem grupy, tym razem w powiększonym składzie. Nie wpływa to negatywnie na muzykę, wręcz przeciwnie. Znowu możemy usłyszeć w muzyce zabarwienie bliskowschodnim folkiem, dźwięki nadal są klimatyczne i liczę, że zespół pozostanie na tych torach przy kolejnych wydawnictwach.
Tides From Nebula – From Voodoo To Zen
Tides From Nebula to zespół, którego nie trzeba przedstawiać. Ich piąty album dowodzi, że grupa nadal potrafi odpowiednio zrównoważyć w muzyce klasyczne instrumenty jaki i elektroniczne pasaże. Ich muzyka jak zawsze działa na mnie wyciszająco i relaksująco, i to najbardziej kocham w tym zespole.
Mgła – Age of Excuse
Co robi tutaj Mgła? Otóż była słuchana, i to nie raz. Black metal to nie są tylko dźwięki z piwnicy, czego Mgła jest idealnym przykładem. Ich muzyka, chociaż brutalna, porywa swoją wyrazistością. A są jeszcze teksty, które posiadają poetycki charakter – na początek warto je jednak przeczytać.
Chelsea Wolfe – A Birth of Violence
Ciężko jest jednoznacznie określić w jakim nurcie jest muzyka Chelsea Wolfe, ponieważ granice między stylami tutaj zacierają się bardzo płynnie. Album o którym mowa wydaje się jednak być bardziej przestrzenny od poprzednich, oraz bardziej bezpośredni. Jest jednak zawsze obecny niepokój i mrok.
Metus – The Will Dissolves Our Shadows
Jest klimatycznie i mrocznie, ciężkie dźwięki jednak nie duszą a wynoszą w górę aby na ich grzbietach posmakować melancholii – tak można opisać muzykę jaką poczęstował nas Marek Juza. Jest to płyta pełna zawierająca w sobie wszystko co najlepsze z poprzednich albumów.
Narrenwind – Ja, Dago
Kolejne spotkanie z black metalem. Narrenwind tworzą jednak muzykę dość specyficzną jak na gatunek w którym się poruszają. Zarówno muzyka jak i teksty mają bardzo liryczny wydźwięk, który został dobrze przemyślany. Dla tych którym spodobał się debiut drugi album również przypadnie do gustu.
Yenisei — The Last Cruise
Co prawda Yenisei poznałam dopiero w tym roku, jednak album został wydany w zeszłym. Warto zaznaczyć, że jest to debiut, w końcu od czegoś zacząć trzeba. A więc mamy tu zderzenie z post rockiem w klasycznym wydaniu, który dla grupy wydaje się być tak naturalny. Każdy dźwięk jest idealnie wpasowany, nic nie dzieje się przez przypadek. Na pewno będę miała oko na grupę i kolejne ich wydawnictwa.
Nie da się nie zauważyć, że w większości pojawiają się tutaj zespoły z Polski. Oznacza to jedynie tyle, że dzieje się u nas wiele i warto obserwować nasze podwórko aby nie przegapić tych kilku “perełek”.