Jimin – Muse
Podczas gdy „Face” był albumem emocjonalnie złożonym, pełnym introspekcji, w którym dominowały mroczne brzmienia i refleksje nad własnym wnętrzem, „Muse” wydaje się świadomie dążyć do ukazania lżejszej strony Jimina. Artysta odchodzi od pełnego napięć spojrzenia na życie celebryty, przeplatającego się z jego zmaganiami, by w zamian skupić się na poszukiwaniu radości i wewnętrznej harmonii. W warstwie muzycznej oraz lirycznej album przynosi powiew nadziei i odnowy, podkreślając nie tylko emocjonalny, ale także kreatywny wzrost Jimina.
Jimin „Muse” – recenzja
Jednym z kluczowych elementów „Muse” jest głębsza eksploracja tego, co napędza Jimina jako człowieka – jego pasji, źródeł inspiracji i dążenia do autentyczności. W odróżnieniu od mrocznych i introspektywnych tematów poruszanych na „Face”, „Muse” otwiera przestrzeń na śmielsze eksperymenty muzyczne, odznaczające się bardziej dynamicznymi aranżacjami i bogatszym instrumentarium. Brzmienie jest bardziej zróżnicowane, co nadaje całości lekkość i świeżość, ukazując Jimina jako artystę gotowego do podejmowania nowych wyzwań.
Co więcej, zaangażowanie Jimina w proces produkcji albumu jest wyjątkowo widoczne. W „Muse” czuć jego wkład na każdym etapie tworzenia – od kompozycji po aranżację i produkcję. To zaangażowanie pozwala mu nie tylko lepiej wyrazić siebie jako solowego artystę, ale także budować silniejszą więź z fanami, dzieląc się swoją osobistą historią i emocjami. Jego artystyczna podróż staje się tu otwartą księgą, której karty wypełniają dźwięki odnowy, eksploracji i nadziei.
Ukazujący się niecałe półtora roku po solowym debiucie „Face”, drugi album Jimina z BTS, zatytułowany „Muse”, stanowi kolejny istotny etap w jego artystycznej podróży. Album otwiera utwór „Rebirth”, którego tytuł można potraktować jako pewną deklarację – nawiązującą zarówno do osobistego odrodzenia, jak i do artystycznego rozwoju. Podobnie jak intro poprzedniego albumu, „Face-off”, również tutaj wyczuwalna jest intensywność emocji i dbałość o szczegóły, które sprawiają, że muzyka przenika do głębi i oddziałuje na zmysły słuchacza.
Album może nie wydawać się spójny pod względem brzmienia, co jednak można odczytać jako celowy zabieg, mający na celu ukazanie różnorodności artystycznej i wszechstronności Jimina. Już w pierwszym utworze, wypełnionym chóralnymi wokalami i najmocniej ukazującym możliwości głosowe Jimina, odczuwalny jest dźwiękowy przepych i podniosłość. Z kolei kolejny utwór, będący niespodziewanym ukłonem w stronę „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles, wprowadza całkowicie inny nastrój. „Smeraldo Garden Marching Band” łączy elementy klasycznego rocka z charakterystycznym południowokoreańskim brzmieniem, co tworzy niezwykłe połączenie stylów i epok.
W tym utworze Jimin zdecydował się stworzyć wyimaginowany zespół, który, niczym „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”, staje się swego rodzaju alter ego artysty, dając mu przestrzeń do zabawy konwencją i formą. Pojawienie się południowokoreańskiego rapera Loco dodatkowo podkreśla tę eklektyczną atmosferę, wnosząc element współczesności i miejskiego brzmienia. Zwrotki Loco wnoszą do utworu odświeżającą, spokojniejszą nutę, tworząc idealny kontrapunkt dla żywych i pełnych energii wokali Jimina. Ich wspólne partie stanowią harmonijną mieszankę, w której różne style muzyczne wzajemnie się uzupełniają, a kontrasty przekształcają w spójną opowieść.
„Smeraldo Garden Marching Band” jest utworem ekscentrycznym w brzmieniu, ale to właśnie jego nietypowy charakter przyciąga uwagę. Fascynujący krajobraz dźwiękowy budowany jest przez różnorodne instrumenty – marszowe werble, sekcję dętą, a także syntezatory dodające futurystycznej aury. Całość utworu wydaje się być hołdem złożonym zarówno muzycznej przeszłości, jak i teraźniejszości, gdzie klasyczne inspiracje są zestawione z nowoczesnymi elementami południowokoreańskiej sceny muzycznej. Dzięki temu, Jimin pokazuje, że nie boi się przekraczać granic gatunkowych, łączyć konwencji oraz bawić się muzyką, tworząc coś zupełnie nowego i oryginalnego.
Środkowa część albumu jest znacznie bardziej spójna, co nadaje płycie wyraźną strukturę i poczucie równowagi, po wcześniejszej ekscentrycznej mieszance dźwięków. Ta część albumu stanowi swego rodzaju spokojny azyl, w którym Jimin z większą subtelnością eksploruje tematy bliskości, intymności i poszukiwania uczuć. „Slow Dance”, w którym gościnnie występuje piosenkarka i aktorka Sofia Carson, to gładka, uwodzicielska kompozycja, w której zmysłowe melodie i głosy obu artystów splatają się w harmonijną całość. Piosenka opowiada o delikatnych chwilach intymności i pozwala słuchaczowi zanurzyć się w jej ciepłym, otulającym brzmieniu. Delikatna produkcja i nastrojowe tony sprawiają, że jest to utwór, w który nie sposób się nie zanurzyć.
Z kolei inspirowany latynoskimi rytmami „Be Mine” to prawdziwy dynamit energii – chwytliwy, uzależniający i nasycony ciepłem południowoamerykańskich klimatów. Wibrujące gitary, rytmiczne bongosy i pełne pasji linie wokalne Jimina tworzą utwór, który zaprasza do tańca i radosnego przeżywania chwil. Jego niesamowicie żywe i optymistyczne brzmienie wyróżnia go na tle reszty albumu, a jednocześnie wpisuje się w ogólny motyw poszukiwania miłości i szczęścia. Jest to muzyczna oda do wolności i beztroskiej zabawy, która skutecznie rozgrzewa emocje i angażuje słuchacza.
Jednak to tytułowy utwór „Who” naprawdę przykuwa uwagę, stając się emocjonalnym centrum albumu. Cały „Who” jest niczym poetycka opowieść o miłości, której Jimin jeszcze nie zaznał, a której namiętnie pragnie doświadczyć. Piosenka jest swoistym dialogiem – rozmową z wyobrażoną muzą, którą artysta goni i której namiętnie poszukuje. Tekst przepełniony jest nadzieją, tęsknotą oraz melancholią, a jego delikatne, marzycielskie brzmienie potęguje poczucie oczekiwania i niezaspokojonej potrzeby bliskości. W warstwie muzycznej czuć wyrafinowanie i pewną dojrzałość, a subtelne smyczki oraz łagodne pianino tworzą głęboki i przestrzenny klimat.
Umiejscowienie „Who” pod koniec albumu, mimo że tytułowe utwory tradycyjnie pojawiają się wcześniej, ma swoje uzasadnienie. Jest to ukoronowanie emocjonalnej podróży, jaką przechodzi słuchacz razem z Jiminem. „Who” nie jest jedynie kolejną piosenką – jest momentem kulminacyjnym, który podsumowuje wszystkie tematy zawarte w poprzednich utworach, jednocześnie otwierając nowe drzwi, pełne oczekiwania i niepewności. Ten zabieg wydaje się być celowy – Jimin zostawia słuchaczy z uczuciem, że jego podróż w poszukiwaniu miłości jeszcze się nie skończyła, że mimo eksploracji różnych uczuć i doznań, wciąż czeka na tę jedyną muzę, która wypełni jego życie.
„Muse” Jimina to album, który ukazuje artystę w różnych odsłonach, od emocjonalnej introspekcji po pełną radości i energii eksplorację nowych brzmień. Choć początkowe utwory mogą wydawać się eklektyczne, w środkowej części albumu odnajdujemy spójność i subtelność, która nadaje całości wyjątkowego charakteru. Współpraca z artystami, takimi jak Sofia Carson i Loco, wprowadza różnorodność, jednocześnie zachowując spójność emocjonalnego przekazu. Tytułowy utwór „Who” wieńczy album, będąc pięknym wyrazem pragnienia miłości i nadziei na przyszłość. Jest to dobry album, który pokazuje wszechstronność Jimina oraz jego zdolność do łączenia różnych stylów w spójną i porywającą muzyczną opowieść.
Jimin „Muse” – lista utworów
1. „Rebirth (Intro)”
2. „Interlude: Showtime”
3. „Smeraldo Garden Marching Band” (featuring Loco)
4. „Slow Dance” (featuring Sofia Carson)
5. „Be Mine”
6. „Who”
7. „Closer Than This”